Super fura z ogłoszenia – Nissan 350Z

W tym roku stuknie mu 20 lat. Uznawany jest za duchowego spadkobiercę modeli z serii Z i bezpośredniego następcę 300ZX. To auto, które nadal urzeka prowadzeniem, ale dziś znalezienie zadbanego egzemplarza graniczy z cudem. Oto super fura z ogłoszenia czyli Nissan 350Z.

Jeśli marzysz o sportowym, tylnonapędowym coupé, z pewnością Nissan 350Z będzie jednym z pierwszych modeli, o którym pomyślisz. Nawet dziś, po 20 latach od rozpoczęcia produkcji, nie da się przejść obok niego obojętnie. Długa maska, krótki tył, miękkie linie, gdzieniegdzie ostre przetłoczenia oraz malutka kabina wciśnięta pomiędzy osie sprawiają, że to auto nadal wygląda co najmniej ciekawie.

Co innego wnętrze, gdzie szczególnie w pierwszej serii 350Z, dominuje morze twardego, niezbyt szlachetnego plastiku. Owszem, Japończycy pozwolili sobie na pewne ekstrawagancje, jak regulacja kolumny kierownicy razem z zestawem wskaźników czy umieszczenie wielkiej rozpórki niemal za fotelami. Jednak finezji w tym aucie nie znajdziesz. Na szczęście, w 350Z siedzi się tak jak powinno w sportowym coupé – nisko i w mocno wyprofilowanym fotelu.

Dwa liftingi

Produkcja Nissana 350Z rozpoczęła się w 2002 roku, a początkowo auto trafiło na rynki japoński i amerykański. Europejczycy musieli na nie poczekać do 2003 roku. Rok później ofertę coupé z Kraju Kwitnącej Wiśni wzbogacono o model Roadster, wyróżniający się miękkim, materiałowym dachem.

Już w 2005 roku Nissan 350Z został poddany modernizacji. Najważniejsza zmiana polegała na podniesieniu mocy 3,5-litrowego, wolnossącego silnika V6 z 280 do 300 KM (TUTAJ przeczytasz o najmocniejszych autach wolnossących dostępnych obecnie na rynku) , co zaowocowało lekką poprawą osiągów. Ile dokładnie? 0,1 sekundy. O tyle poprawiło się przyspieszenie 350Z od 0 do 100 km/h.

W odmianie coupé przyspieszenie wynosiło 5,8 s (zamiast 5,9 s), a w cięższym o ponad 100 kg roadsterze – 6,3 s (wcześniej: 6,4 s). Oczywiście, obie wartości dotyczą modeli z przekładnią manualną. Auta z 5-biegowym automatem – na rynku wtórnym pochodzące głównie z USA – są nieco wolniejsze.

Zmiany stylistyczne przy faceliftingu były niewielkie i objęły głównie delikatną zmianę przednich zderzaków i osłony chłodnicy oraz tylnych  świateł. Przy okazji wprowadzono nowy wzór 18-calowych obręczy aluminiowych, a we wnętrzu nieco poprawiono jakość materiałów.

Ciekawostka: od początku sprzedaży do pierwszej modernizacji nabywców na całym świecie znalazło niemal 160 tys. sztuk Nissana 350Z.

Drugi lifting przeprowadzono w 2007 roku. Był on znacznie mocniejszy niż pierwszy. Poza zmianami na masce (wygładzono przetłoczenia) i w przednim zderzaku, wprowadzono trzy nowe kolory, a w odmianie roadster – możliwość zamówienia szarego dachu. W kabinie pojawiły się aktywne zagłówki.

Najwięcej modyfikacji wprowadzono jednak w silniku. 3,5-litrowe V6 otrzymało niemal 80 proc. nowych części, w tym m.in. podwójny kolektor dolotowy, czy symetryczny kolektor wydechowy. Powiększono też czop wału korbowego i czop korbowy oraz poszerzono zakres działania układu zmiennych faz rozrządu. Efekt tych zmian to wyższa moc wynosząca 313 KM oraz o 500 obr./min zwiększone maksymalne obroty (do 7500 obr./min).

Z aluminiowym zawieszeniem

Nissan 350Z został oparty na nowo opracowanej platformie FM (front mid-engine), co oznacza, że silnik o konfiguracji wzdłużnej umieszczono całkowicie za linią środkową przednich kół (a więc wciśnięto jak najmocniej w kierunku kabiny pasażerskiej). Takie rozwiązanie było ukłonem w stronę optymalizacji rozkładu mas.

Jak można było się spodziewać po zupełnie nowej konstrukcji, w podwoziu 350Z zastosowano wyrafinowane niezależne zawieszenie wielowahaczowe przy obu osiach. Z pewnymi wyjątkami, wszystkie elementy układu jezdnego, w tym ramę pomocniczą, wykonano z kutego aluminium.

Jak jeździ Nissan 350Z?

Według Amerykanów z magazynu „Car and Driver” – doskonale. W swoim pierwszym teście o tym japońskim samochodzie pisali tak: „Z jest nie tylko szybki na prostej, ale i w zakrętach, które przejeżdża bez wysiłku. Dzięki dużej pojemności i dobrze dobranym przełożeniom 6-biegowej skrzyni, zdrowe przyspieszenia są zawsze na wyciągnięcie ręki”.

Dziennikarze zwracali także uwagę na to, że pomimo swoich osiągów, Nissan 350Z nie sprawia wrażenia tak lekkiego jak Mazda Miata czy Toyota MR2. Przy masie własnej wynoszącej 1446 kg, jest nawet cięższy niż Corvette. Mimo to daje ogromną satysfakcję z jazdy i zapewnia kierowcy doskonałe wyczucie.

Dalej możemy wyczytać: „zmiana biegów jest precyzyjna i dokładna, z bezpośrednim mechanicznym wyczuciem. Hamulce działają pewnie, proporcjonalnie i są łatwe w dawkowaniu. Pedały zostały idealnie rozmieszczone, a układ kierowniczy okazuje się bezpośredni, liniowy i dobrze wyważony. Trójramienna kierownica o grubej obręczy stanowi uwodzicielskie połączenie stabilności i natychmiastowej reakcji”.

„Gdy wchodzisz w zakręt, 350Z rzeźbi płynną linię o promieniu dokładnie takim, jaki sobie zażyczysz. Podkręć prędkość w skręcie, a opony mocniej wgryzą się w nawierzchnię, przy bardzo niewielkim udziale układu kierowniczego. Gdy jednak zbliżasz się do granicy przyczepności, Nissan 350Z zaczyna być zdecydowanie podsterowny. Tylko przy niskich prędkościach, na niższych biegach, można użyć mocy, aby zarzucić tylną osią”.

Super fura z ogłoszenia

W ogłoszeniach serwisu OTOMOTO jest niewiele Nissanów 350Z. Dominują samochody z początku produkcji, często z dużym przebiegiem i sprowadzone z USA. Te ostatnio najłatwiej rozpoznać nie tylko po wąskiej ramce na tablicę rejestracyjną, ale po zastosowanej w nich przekładni automatycznej.

Nasza super fura z ogłoszenia to egzemplarz 350Z z 2004 roku, ale o rzekomo niewielkim przebiegu wynoszącym nieco ponad 108 000 km. Auto sprowadzono ze Szwajcarii w 2017 roku i można je odkupić od pierwszego właściciela w Polsce. Według niego jest ono w bardzo dobrym stanie wizualnym i technicznym. Kupił je do kolekcji i używa sporadycznie w okresie letnim, choć… po sprowadzeniu założył instalację LPG (silnik nieźle znosi zasilanie gazem).

Niestety, samochód nie ma zaznaczonej w ogłoszeniu rubryki, że jest bezwypadkowy, a tablice rejestracyjne zostały zamazane. Został za to podany numer VIN. Cena? Właściciel żąda za swojego Nissana 350Z 65 000 zł. Najtańsze egzemplarze kosztują od około 45 tys. zł.

Typowe przypadłości

Nissan 350Z nie należy do awaryjnych samochodów, jednak ze względu na swój wiek i przeznaczenie, coraz trudniej o samochód, który nie byłby już mocno zmęczony. Taki egzemplarz najlepiej poznać po zużywającym olej silniku. Co ciekawe, dotyczy to zwłaszcza najnowszej wersji jednostki napędowej, a więc oznaczonej jako VQ35HR.

Co się psuje w 350Z? Problemów mogą przysparzać nieco zbyt delikatne wahacze. Ponadto ponadprzeciętnie zużywają się klocki hamulcowe i tarcze, a częste sprinty spod świateł z innymi uczestnikami dróg wyraźnie skracają życie sprzęgła i tylnych opon. Awaryjny bywa też czujnik położenia wału korbowego czy przepływomierz. Właściciele Nissanów 350Z skarżą też się na szybko zużywające się synchronizatory w ręcznej skrzyni biegów.

Specjalistyczne warsztaty zalecają wymianę oleju w silniku 350Z nawet co 7 tys. km, jeśli właściciel często korzysta z osiągów, lub co 10 tys. km w przypadku spokojnego użytkowania auta.

Nissan 350Z to auto dla fanów szybkich, tylnonapędowych coupé. Ze względu na wiek i przeznaczenie coraz trudniej jednak o dobry egzemplarz z drugiej ręki. A jeśli taki się już trafi, to jego ceny sięgają nawet 150 tys. zł.

Nissan 350Z – podstawowe dane