20 kwietnia 2021

Kabriolet, czyli samochodowa ekstrawagancja

Gdyby zapytać typowych miłośników motoryzacji o najbardziej ekskluzywny rodzaj nadwozia to z całą pewnością przewijałyby się trzy odpowiedzi: limuzyna, coupe i kabriolet. Ten ostatni rodzaj, szczególnie w naszej strefie klimatycznej, występuje najrzadziej, ale to jeszcze bardziej zwiększa jego wartość. Przedstawię Wam dzisiaj swoje zdanie na temat tego rodzaju nadwozia!

Automobil = kabriolet

Po pierwsze, to od kabrioletu zaczęła się motoryzacja. W 1886 roku Carl Benz zaprezentował swój pojazd Patentwagen Nr.1, który zapoczątkował to, co dzisiaj nazywamy samochodem. 

Jego nadwozie było proste – nie posiadało drzwi, karoserii i tym bardziej dachu. Z czasem automobile stały się bardziej skomplikowane, ale wciąż popularnym rozwiązaniem było odkryte nadwozie. Gdy przyjrzymy się ekskluzywnym modelom Bugatti czy Rolls-Royce z lat 20-tych XX wieku, łatwo jest zauważyć, że miały one zabudowane kabiny pasażerskie, ale szofer podróżował pod gołym niebem. 

Bugatti Royal - kabriolet z zabudowaną częścią dla pasażerów

Bugatti Royal – kabriolet z zabudowaną częścią dla pasażerów

Można rzec, że dach nad głową był wówczas przywilejem. Taka sytuacja na rynku motoryzacyjnym trwała jeszcze co najmniej dekadę i szczególnie zauważalna była w Stanach Zjednoczonych. 

Zobacz też: Bugatti Chiron, jeden z najdroższych samochodów na OTOMOTO >>>

Zmiana w postrzeganiu

Po II Wojnie Światowej wśród samochodów dominowały te z zamkniętym nadwoziem, a kabriolety zyskały prestiż, który do dzisiaj je wyróżnia. 

Każdy rodzaj nadwozia ma swoje cechy – limuzyny są eleganckie, kombi pojemne, SUV’y funkcjonalne, a coupe z zasady szybkie i sportowe. Kabriolet natomiast służy jednemu – ma dawać przyjemność i poczucie wolności. Żaden szyberdach, ani panoramiczna szyba nie da tego, co brak dachu nad głową. Uczucie to znane jest dobrze motocyklistom, ale w kabriolecie dochodzi do tego możliwość podróżowania z pasażerami i to bez kasku na głowie! 

Kabriolet to nie tylko zalety

Każde „cabrio” ma oczywiście swoje wady. Konstrukcja takiego samochodu musi być sztywniejsza, niż w wersji z zamkniętym nadwoziem. Najlepiej zrozumieć to, biorąc do ręki puste pudełko po margarynie. Jeśli jest zamknięte wieczkiem zachowuje swoją sztywność, ale jeśli się go pozbędziemy opakowanie wygina się swobodnie. Tak samo zachowywałoby się nadwozie kabrioletu. Dlatego nie wystarczy tylko „uciąć” dach. Inżynierowie odpowiedzialni za ich projekt muszą opracować wzmocnienie konstrukcji w podwoziu. To zwiększa nie tylko sztywność… ale także masę własną. 

Dla przykładu – Audi TT pierwszej generacji w wersji roadster jest, zależnie od wersji silnikowej, od 55 kilogramów cięższe niż wersja coupe. Im większy samochód, tym ta różnica może być większa. W każdym przypadku wpływa to na jakość prowadzenia.

Audi TT w wersji cabrio

Audi TT w wersji cabrio

Kabriolet to także mniejsza funkcjonalność. Rozkładany dach, gdzieś trzeba schować. Niezależnie czy jest to konstrukcja materiałowa, czy sztywna metalowa, wraz ze swoim mechanizmem zajmuje miejsce, w którym można by ulokować nie jedną walizkę.

Kabriolet to także potencjalny hałas przy dużych prędkościach. Szczególnie w samochodach kilkuletnich, gdy guma uszczelek nie ma już pierwotnej elastyczności, może się to stawać uciążliwe. 

Subiektywny ranking kabrioletów

Niemniej, niezależnie od wad, kabriolety to jedne z najciekawszych samochodów na rynku. Zwracają na siebie uwagę, pięknie wyglądają, ale przede wszystkim dają radość. Doświadczenia z podróży w ciepły letni dzień, bez dachu nad głową, piękną górską, albo nadmorską drogą, długo pozostają w pamięci i życzę Wam, abyście przynajmniej raz w roku mogli z tego luksusu skorzystać.

Moje top5? Zobaczcie sami

  1. Mazda MX5 – kultowy, mały roadster z Japonii
  2. Mercedes SL – wspaniała historia luksusowych modeli z otwartym nadwoziem
  3. SAAB 900 – mimo, że z chłodnej Skandynawii, jest jednym z najpopularniejszych kabrioletów na świecie.
  4. MG B – mały, dwuosobowy, brytyjski. Ceniony za szyk i przyjemność z jazdy
  5. Ford Mustang – amerykański sen o wolności!

***

Marcin Wiła – dziennikarz piszący o motoryzacji, setki samochodów, tysiące kilometrów za ich kierownicą i wciąż ta sama pasja