6 grudnia 2021

Samochody używane. Jakie auto można kupić za 10 tys. zł?

samochody używane

Samochody używane drożeją i to na potęgę. Według różnych szacunków ceny wzrosły od ubiegłego roku średnio o 10 do 15 proc. Dobre używane schodzą na pniu. Sprawdziliśmy, czy 10 tys. nadal wystarczy, by kupić sobie dobry samochód.

Covid, przerwane łańcuchy dostaw, kłopoty z półprzewodnikami, zmniejszone stocki i zwiększony popyt na auta nowe i używane niemal wywróciły rynek do góry nogami. Nowych aut brakuje, przez to rynek samochodów używanych dostaje zadyszki. Więcej pisaliśmy o tym TUTAJ. Jeśli trzy lata temu pan Schmidt nie kupił nowego auta, dzisiaj go nie sprzeda, a pan Kowalski nie ma czego szukać w autokomisie. W dużym skrócie tak to działa.

Pozostaje rynek krajowy, ale dwie liczby mówią wszystko. Co roku nowych samochodów sprzedaje się w Polsce około 400 tys. Samochodu używane to ponad 1 milion. Skąd się biorą wszystkie te auta? Z zachodu. Więcej przeczytasz TUTAJ.

To, co stoi na placach to w głównej mierze samochody używane mocno wyeksploatowane i coraz starsze. Czy 10 tys. dzisiaj wystarczy, by kupić  auto? A może lepiej zapytać, na co wystarczy dzisiaj 10 tys. zł.

Mini Cooper

Mini to małe, zgrabne brytyjskie auta, które rozsławił w świecie Jaś Fasola. W 1994 roku za sprawą kłopotów finansowych koncern British Motor Corporation kupiło BMW. Na wskrzeszenie legendy Niemcy zdecydowali się jednak dopiero po sześciu latach.

Produkowany przez BMW od 2001 Mini nawiązuje do brytyjskiego modelu, sprzedawanego w latach 1959–2000, jest jednak większy i znacznie cięższy od swego poprzednika. Linia stylistyczna, zbliżona do tej zaprezentowanej w 1959, jest jednak znacząco wygładzona. Na początku produkcji Mini było hatchbackkiem, dopiero w 2005 do oferty dołączył model Cabrio.

Mini Cooper

W 2006 zaprezentowano drugą generację modelu Mini. Silniki zaprojektowane zostały przez BMW przy współpracy z koncernem PSA. Zdecydowano się także na drobne zmiany w stylistyce zewnętrznej: lekko zmodyfikowano tył i przód oraz zastosowano wyższą pokrywę silnika. Elementem charakterystycznym pozostał jednak olbrzymi umieszczony centralnie prędkościomierz.

W 2007 zaprezentowano odmianę kombi (Mini Clubman), w 2010 do oferty wszedł SUV (Countryman), a w 2011 Mini Coupé. Dzisiaj produkowana jest już trzecia generacja Mini, która zbudowana jest na platformie BMW 1. A to oznacza, że Mini z mini samochodem ma już niewiele wspólnego.

Jak się okazuje, 10 tys. zł. wystarczy, by kupić sobie Mini. Jednak to budżet na auto niema 20-letnie. Mini Cooper R50 z 2002 roku ma silnik benzynowy 1.6 i 115 KM. Może to niewiele, ale jak na gabaryty pierwszego, a w zasadzie drugiego Mini, wystarczy.

Na osłodę niech pozostanie fakt, że Mini, nawet w tej cenie, może być nieźle wyposażone. 4 poduszki powietrzne, klimatyzacja manualna, elektryczne szyby i lusterka, centralny zamek z pilotem, alufelgi, ABS, wspomaganie kierownicy, komputer pokładowy, oryginalne radio z cd, welurowe dywaniki, oświetlenie przestrzeni nad nogami, trzecie światło stop. Czarny matowy dach i obudowy lusterek to kilka gadżetów, które mogą umilić jazdę, która niewątpliwie jest jedną z przyjemniejszych rzeczy w tym aucie. Czego nie można powiedzieć o pojemności bagażnika.

Audi A4

To nadal najchętniej poszukiwane auto na rynku wtórnym. Odrobina prestiżu w sedanie średniej wielkości może kosztować 10 tys. zł, ale uwaga — obojętnie z jakim silnikiem nie kupimy Audi A4, zawsze największym kłopotem i źródłem wydatków będzie w tym samochodzie zawieszenie. Dokładnie mówiąc, aluminiowe zawieszenie.

Audi o kodzie fabrycznym B6 zbudowano na nowej płycie podłogowej. Oprócz karoserii powiększono o kilka centymetrów wnętrze, poprawiono właściwości jezdne i komfort dzięki zastosowaniu właśnie nowego zawieszenia wykonanego z aluminium.

Jak auto było nowe, wszystko działało świetnie. Niestety Audi A4 to samochód, który lubi długie trasy i olbrzymie przebiegi. Po 200 tys. nie ma się co oszukiwać, zawieszenie z pewnością nadawać się będzie do remontu. A to jakieś 8 tys. zł na naprawę. Jeśli za auto trzeba zapłacić 10 a naprawa kosztować może 8, trzeba się dokładnie zastanowić, czy niemiecki sedan klasy premium jest tego wart.

Honda CRX

To auto zasłynęło z fantastycznej dynamiki i niewiarygodnych właściwości jezdnych. Wszystko dzięki mocnemu silnikowi DOHC, który może się kręcić pod 8000 obr./min, niewielkiej masie i nisko umieszczonemu środkowi ciężkości. Jeśli dołożymy do tego niewielkie, przy spokojnej jeździe, spalanie mamy auto idealne. Niestety Honda CRX tak jak dobrze jeździ, tak równie szybko rdzewieje. Właśnie dlatego znalezienie dzisiaj egzemplarza bez korozji graniczy z cudem.

Pozostała reszta CRX-ów jest poprzerabiana i tuningowana. To chyba najchętniej modyfikowane auto w historii. Przede wszystkim za sprawą dostępności części i niskich kosztów zarówno przeróbek, jak i utrzymania.

Jeśli trafisz auto w oryginalnym stanie, kupuj je bez namysłów. Hondy szybko zyskują na wartości. To nie tylko dobra lokata kapitału, ale także niezła motoryzacyjna przygoda. Za kierownicą CRX nie dość, że poczujesz się jak w prawdziwym gokarcie, to na dodatek zapakujesz do niego wszystkie potrzebne rzeczy na wakacyjny wyjazd.

VW Golf kabriolet Mk I

Golf podobnie jak CRX to klasyki, których w garażu nie powstydziłby się żaden fan motoryzacji. To także auta, które mimo wieku nadal idealnie spisywać się mogą w roli pierwszego samochodu.

Golf pojawił się w 1974 roku i zastąpił wysłużonego Garbusa. Dziś uważany jest za protoplastę samochodów klasy kompakt. Zaprojektowane przez Giugiaro nadwozie kryło niezależne zawieszenie przednich kół i belkę skrętną z tyłu oraz nowoczesny układ napędu.

Używane samochody

Volkswagen Golf I

Moc z umieszczonych poprzecznie, chłodzonych cieczą silników płynęła do kół przedniej osi. Silniki wcale nie były mocne, jednak przy wadze 790 kg wystarczyło 80 koni, by dynamicznie i ekonomicznie poruszać się po mieście. I właśnie tym zapłynął Golf – ekonomią jazdy.

Golf miał swoją odmianę sedan (Jetta), pikap (Caddy), coupé (Scirocco) i kabriolet. Ten ostatni zadebiutował w marcu 1979 roku i powstawał w zakładach Karmanna aż do września 1993 r.

Dzisiaj to auto rzadko spotykane. Przede wszystkim dlatego, że mocno rdzewiało. Warto je jednak remontować lub wypatrywać oryginalnego egzemplarza.

Alfa Romeo GT

Dwudrzwiowa Alfa Romeo miała być połączeniem zgrabnego coupé z funkcjonalnym GT. I faktycznie stylu odmówić jej nie można. Włosi pokazali, że także przy produkcji małych samochodów mają duże wyczucie proporcji. Co więcej, po latach, włsokie samochody używane nadal świetnie wyglądają.

Model GT wykorzystuje podzespoły Alfy Romeo 156 i 147, a nadwozie zostało zaprojektowane przez studio Bertone. Na początku auto oferowane było z silnikami benzynowymi o pojemności 2.0 l (165 KM) i 3.2 l. Ten ostatni był wyciągnięty prosto z dużo większego modelu 166. 240 KM w mniejszym nadwoziu powodowało, że GT na światłach było trudno dogonić. Przyspieszało do setki w 6,7 sekundy. Niestety pochłaniało olbrzymie ilości paliwa. Właśnie dlatego zdecydowano, by pod maskę trafił silniki Diesla 1.9 l i mocy 150 KM.

Alfa Romeo GT

Do przeniesienia napędu służyła pięcio lub sześciostopniowa manualna skrzynia biegów oraz z pięciostopniowa skrzynia elektrohydrauliczna Selespeed (tylko w wersji 2.0 JTS). Umożliwia zmianę biegów za pomocą przycisków na kierownicy lub dźwigni w miejscu tradycyjnego lewarka. Z kolei w trybie miejskim, zmiana biegów następuje automatycznie. Na tamte czasy była to kompletna nowość, w autach tego segmentu.

W 2006 roku do palety silnikowej dołączył czterocylindrowy znak rozpoznawczy Alfy — silnik o pojemności 1.8 l z dwiema świecami na każdy cylinder (Twin Spark), układem dolotowym o zmiennej długości i układem zmiennych faz rozrządu dla zaworów ssących.

Dzięki temu jednostka napędowa osiągnęła moc 140 KM. W tym samym roku wprowadzona została wersja 1.9 JTD Q2 z mechanizmem różnicowym o ograniczonym poślizgu. Dodano również nową wersję wykończenia pojazdu o nazwie Black Line.

Obojętnie w jakiej wersji, za Alfą Romeo GT zawsze będą się oglądać inni. Jeśli nie chcesz rujnować budżetu, wybierz auto z silnikiem 1.8 l.

Audi A2

Niektóre samochody używane są z jakiegoś powodu szczególne. To auto, które wyprzedził swoje czasy. Okazał się konstrukcyjnym mistrzostwem świata, jednak cena nie zachęcała to zakupu. W Polsce maluch od Audi kosztował blisko 100 tys. zł. I na niewiele zdawały się argumenty, że w całości wykonany był z aluminium.

Audi A2 to także auto, które z założenia miało być bezobsługowe dla kierowcy. Maska nie była nawet otwierana (trzeba było użyć zatrzasków serwisowych, by ją zdjąć w całości) a jedyne co miał robić jego właściciel to dolewać paliwa i płynu do spryskiwacza.

Audi A2

Pomijając nowatorskie pomysły inżynierów z Audi, samochód jeździł jak każdy inny. Był dość oszczędny szczególnie w wersji z niewielkimi silnikami benzynowymi, szczególnie 1.4 75 KM i w miarę dynamiczny i bezawaryjny. Nie można mu odmówić także funkcjonalności.

Pojemny bagażnik i obszerne wnętrze sprawiły, że u naszych zachodnich sąsiadów A2 uchodziło za udane auto miejskie. Właśnie dlatego dzisiaj możne je kupić na rynku wtórnym w całkiem niezłej cenie. A to przecież przedsmak klasy premium.

Suzuki Jimny

Samochody używane nie zawsze musza byćgrzeczne. Zatem może terenówka? W budżecie sięgającym 10 tys. zł można się pokusić o znalezienie niewielkiego rozmiarami, ale potężnego pod względem właściwości terenowych Suzuki. Jimny II produkowany był w latach 1981 – 1998. W 1995 roku auto przeszło lifting, który je wizualnie unowocześnił. Auto pozostało jednak nadal tym samym twardzielem idealnym do jazdy w terenie.

Konstrukcja oparta jest na ramie, do tego niewielki silnik 1.3 l o mocy 82 KM, stały dołączany mechanicznie napęd na cztery koła i surowe wnętrze – tak w skrócie wygląda miejskie auto w terenowym ubraniu.

Suzuki Jimny

Suzuki niczego nie udaje, jest surowe, ale wytrzymałe i za to kochają je kierowcy. Jeśli więc potrzebujesz samochodu do zadań specjalnych – Suzuki Jimny będzie idealny. A o jego popularności, na świecie, nie w Polsce, niech świadczy fakt, że samochód cały czas jest w ofercie i to bez większych modyfikacji. Nieco tylko uwspółcześniony.

Smart Roadster

Eksperyment pod nazwą Smart należy uznać za udany. Szwajcarski potentat zegarków chciał stworzyć samochód i to zrobił. Wspólnie z Mercedesem stworzyli idealne zdaniem producenta auto na nowy wiek. W miejskim modelu trudno jednak doszukać się emocji dlatego w 1998 roku tuż po debiucie modelu Fortwo postanowiono skonstruować coś bardziej elektryzującego.

Smart Roadster

Tak powstał Roadster, który nie miał bezpośredniego konkurenta. Nie można go porównać do ani do BMW Z3, ani do Mazdy MX-5. Przede wszystkim dlatego, że samochód był bardzo lekki. Konstrukcja ważyła zaledwie około 800 kg i miała być oferowana w dwóch wariantach nadwozia: roadster oraz coupé. Obydwie odmiany wyposażono w zdejmowany szklany dach, typu targa. Wersja finalna ujrzała światło dzienne w 2002 roku na targach motoryzacyjnych w Paryżu, a jej produkcja i sprzedaż ruszyły dopiero w roku 2003.

Roadster mimo niewielkiego silnika R3 0,7 l turbo miał być namiastką samochodu sportowego. Wrażenia miały potęgować niska pozycja za kierownicą, rasowe brzmienie silnika i napęd na tylne koła. Niestety mały silnik o mocy 61 koni mechanicznych powodował, że spod świateł Roadster niemal zawsze ruszał ostatni. Dopiero tuningowana przez Brabusa wersja przyspiesza do setki w 9,8 sekundy. Takie samochody używane lubimy.

FSO Polonez

W naszym zestawieniu nie może zabraknąć auta rodzimej produkcji. Oczywiście za 10 tys. zł można kupić Daewoo Lanosa, Matiza albo nawet Espero, jednak my wybieramy samochody używane bliższe naszej rodzimej produkcji, czyli Poloneza. Żaden szanujący się kierowca nie powstydzi się lśniącego samochodu, który jako jeden z niewielu uznawany jest w całości za polską konstrukcję.

FSO Polonez

FSO Polonez produkowany był od maja 1978 aż do 2002 roku. Powstał jako następca Fiata 125p, który był wytwarzany równolegle do 1991 roku. Samochód odziedziczył po poprzedniku większość rozwiązań technicznych, w tym: układ przeniesienia napędu, zmodyfikowane silniki, układ hamulcowy oraz zawieszenie. Nowością było 5-drzwiowe nadwozie typu hatchback. W 1991 roku przeprowadzono gruntowną modernizację, wprowadzając wersję Caro z mocno odświeżonym nadwoziem. Od 1996 roku dostępna była wersja sedan – Atu, a rok później przeprowadzono ostatnią poważniejszą modyfikację Poloneza, wprowadzając modele Caro i Atu Plus.

W sumie z warszawskiej fabryki wyjechało 1 061 807 egzemplarzy modelu w różnych wersjach, a dzisiaj jednego z nich można kupić za 10 tys. zł.

Droższe są egzemplarze z pierwszych lat produkcji, jednak Polonez z początku lat 90. z silnikiem 1.5 l. z plastikowymi listwami i w całkiem niezłym stanie nie powinien być droższy niż 10 tys. zł.

BMW Z3

Jeśli dysponujesz budżetem 10 tys. zł, bez wątpienia możesz przebierać w starych „trójkach”, a nawet „piątkach”. My proponujemy zupełnie inne samochody używane – BMW Z3. To roadster, który szybko zyskuje na wartości.

Auto zostało zaprezentowane w 1996, wkrótce po premierze filmu „Golden Eye”. Za kierownicą oczywiście jeździł nim agent jej Królewskiej Mości James Bond. To wystarczyło, by nakręcić spiralę sprzedaży, także w stanach jednoczonych, gdzie mały roadster był produkowany.

BMW Z3

Z3 występowało w dwóch wersjach nadwoziowych, roadster i coupé. Zdecydowanie bardziej elegancki był roadster, a coupé lepiej się prowadziło. Było bardziej zwarte i sztywne. Początkowo jedynym oferowanym silnikiem był 1.9 l o mocy 140 KM. Dla klientów BMW było to zdecydowanie za mało. Dopiero w 1997 roku pod maskę trafił znany z E36, silnik 6-cylindrowy M52, a rok później wprowadzono wersję usportowioną M z silnikiem 3,2 l.

W wersji coupé występowały tylko najmocniejsze silniki. Napęd na tylne koła i olbrzymia moc sprawiały, że Z3 było nie do pobicia na prostej. I taki pozostaje do dzisiaj. No może się jedynie trochę zaokrąglił.