10 listopada 2020

Ryan Socash: zderzenie motoryzacyjnych światów

Wiosną 2000 roku pojechałem nocnym autobusem przez Europę, aby po raz pierwszy odwiedzić Polskę. Miałem wtedy 18 lat. Samochody na ulicach bardzo odbiegały od tego, co nazywaliśmy samochodami w USA. Drogi były w takim stanie, że nie mogłem pojąć jak po nich jeździć, a sposób w jaki prowadzili inni kierowcy był tak szokująco niebezpieczny, że najchętniej zamknąłbym oczy. 

W Ameryce, mieliśmy zdecydowanie większe auta i nie mam tu na myśli gabarytów ale również pojemność silnika oraz moc. Nieprzypadkowo, amerykańskie wozy są nazywane krążownikami szos – pojemności silnika poniżej 2000 cm3 to rzadkość i anomalia. Zdecydowanie mniej popularne są również silniki Diesla. Jak bardzo motoryzacyjna kultura w Europie, zwłaszcza w Polsce, różni się od tej w USA? Zajrzyjcie koniecznie poniżej.

Chevroletem na wyścigi

Motoryzacyjne doświadczenia z dzieciństwa? Ha! Mój ojciec jeździł sportowym Super Sport Chevelle, z benzynowym potworem o pojemności, bagatela, 7,o l i mocy 430 KM, który lśnił wiśniową karoserią w czarne prążki. Zabierał mnie na wyścigi prawie w każdy letni weekend. Nie pamiętam już, jak często musieliśmy tankować, żeby dotrzeć na miejsce zawodów, ale – delikatnie to ujmując – nie był to wóz z zasięgiem na długie trasy. 

1970 Chevelle SS

Ojciec zwykle startował w amatorskich wyścigach na ćwierć mili, w których niektórzy maniacy podłączali dudniące silniki odrzutowe do swoich samochodów. Pamiętam ten zapach spalin i hałas silników. Ojciec chyba nigdy nie wygrał, ale jego auto, z chromowanym czterorurowym gaźnikiem, robiło ogromne wrażenie na fanach motoryzacji! 

A moim największym szczęściem było siedzenie na przednim siedzeniu, bez ochraniaczy na uszach i, już po wyścigach, kręcenie bączków na pustych parkingach… gdzie można było wcisnąć gaz do dechy. Nie byłem jednak przyzwyczajony do tego typu brawurowych manewrów, wyprzedzania last minute i to na trzeciego w zwykłym ruchu. Styl prowadzenia w USA i Polsce są trudne do porównania, posunąłbym się nawet do stwierdzenia, że ​​to dwa różne światy. 

Prędkość

W Ameryce, prędkość mierzymy w milach na godzinę – dla przypomnienia 1 mila, to około 1,6 km. Jeżeli mieliście kontakt z autem sprowadzonym zza Atlantyku, z pewnością miało prędkościomierz w milach na godzinę. 

Ograniczenia prędkości zależą od stanu w którym się przebywa, ja mieszkałem w Chicago w stanie Illinois. Tam w terenie zabudowanym, nie można przekroczyć 30 mi/h czyli około 48 km/h. Na autostradzie natomiast, maksymalna prędkość to 70 mi/h, co wynosi około 113 km/h. Nie ma marginesu na przekroczenie. Jeśli będziesz jechał choćby 5 mi/h za szybko, dostaniesz mandat. O wykroczeniu dowie się również Twój ubezpieczyciel, co może skutkować wzrostem składki na kolejny okres. Przy dużym przekroczeniu prędkości możesz zostać nawet aresztowany. Właśnie dlatego za oceanem rzadko będziesz świadkiem szleństw piratów drogowych.

Parkowanie w dużych miastach

W Nowym Jorku nie dziwią samochody zaparkowane na zapałkę, często „stykające” się zderzakami. Ograniczona liczba miejsc parkingowych i olbrzymia liczba aut sprawiają, że przestrzeń parkingowa jest wykorzystywana do ostatniego milimetra, a właściwie cala. Nikt nie wzrusza się, zarysowanym zderzakiem czy błotnikiem.

Nowy Jork

Samochód to wolność

Na mój pierwszy samochód zarobiłem, kiedy miałem 16 lat, był to stary Jeep Cherokee. Kiedy skończyłem 17 lat zamieniłem ten samochód na czarną Toyotę MR2 92. Dowoziłem nią pizzę (przy okazji: to fantastyczna praca dla nastolatka. Jeździsz całą noc słuchając muzyki rozkręconej na pełny regulator, jedząc darmową pizzę i popijając colą). Celem mojej pracy było spłacenie auta, w Stanach to punkt honoru. 

Samochód w USA to symbol jednej z najważniejszych amerykańskich wartości – wolności. Różnie można tę wolność manifestować. Od jazdy szerokimi drogami w głębi kraju, co często oglądamy w filmach, po aktywności, które można skatalogować jako raczej kiepskie decyzje, szczególnie w młodości. Sam się takich błędów nie ustrzegłem… Na koncie mam niemal rozbicie Forda F150 o stajnię, podczas robienia bączków w błocie i wyprawę Fordem mojego ojczyma na pustynną górę w Arizonie… prawie stoczyłem samochód z klifu…

Toyota MR2 Ryana Socasha

Co się zmienia? (A co nie…)

Oczywiście wiele się zmieniło od początku XXI wieku. Drogi w Polsce się rozwijają, a Warszawa jest pełna luksusowych samochodów, których nigdy nie widziałem na własne oczy w Stanach. Uważam, że po polskiej stronie Atlantyku samochody pełnią jednak zupełnie inną, wręcz filozoficzną rolę związaną ze statusem społecznym. Twierdzę, że nadal jeździ się niebezpiecznie. Właściciele samochodów Exotic Sports raczej nie czują się dostatecznie zauważeni i muszą je parkować w najbardziej irytujących miejscach. W Stanach takie zachowania nie są popularne i wcale nie dlatego że amerykańscy kierowcy są tacy idealni. Wynika to z tego, że mogliby zostać aresztowani albo nawet… postrzeleni. Pamiętajmy, że prawo do posiadania broni jest powszechne, a za tylnymi szybami aut zobaczycie specjalne stojaki i osadzoną na nich broń.  

Samochód jest tam, gdzie dom

Po tych wszystkich latach mogę przyznać, że jazda własnym samochodem w Polsce stanowi dla mnie pewnego rodzaju legitymację. Moje polskie prawo jazdy było pierwszym dokumentem tożsamości wydanym mi przez krajową administrację, a pierwszym samochodem, jaki posiadałem, był Fiat 126p… z zepsutymi reflektorami. Miałem nadzieję, że posiadanie samochodu w Polsce będzie oznaczało, że tu zostanę. Dzisiaj zasiadam za kółkiem Audi A5 i mogę przyznać, że nadal czuję to samo.

Ryan Socash

Ryan Socash – amerykański dziennikarz i ekspert medialny. Prowadzi anglojęzyczny kanał Kult America, gdzie opowiada o przemianach w Polsce i w Europie. Gościł w nim dwóch prezydentów Polski i wiele gwiazd. Znany z rozrywkowego show “Ameryka da się lubić” w TVP 2. Odkrywa ciekawe miejsca w Polsce w programie Poland IN Undiscovered. Studiował fotografię na Columbia College of Chicago i produkuje klipy, programy i materiały wideo. Ojciec dwóch córek, mieszka w Warszawie.